SSO z Lydią Kinglake: Sto lat, sto lat Łydka!

2016/10/29

Sto lat, sto lat Łydka!

Tak, tak moi drodzy. Dokładnie rok temu pierwszy raz otworzyłam okno gry Star Stable i stworzyłam Lydię Kinglake. Jestem szczerze zaskoczona, że zdołałam wytrwać przy jakiejkolwiek grze aż rok. To, jak na moje standardy, naprawdę długo. Zazwyczaj instalowałam jakąś grę, tworzyłam postać i po paru dniach bezsensownego grania odpuszczałam.

Aż w końcu pewnego dnia, niedługo po kupnie nowego laptopa, szukając czegoś, co zabiłoby nudę wpadałam na reklamę SSO. Od samego początku strona, jak i ogólnie gra wydawała mi się grą dla dzieci. Dużo się nie pomyliłam, ale cii. Ten wszechobecny róż, połączony z fioletem! Dla mnie, fanki koloru czarnego była to zgroza.
Dodatkowo moją niechęć wzmocnił fakt, że za grę trzeba płacić. Dowiedziałam się na stronie, że darmo to tylko do 5 poziomu, a dalej muszę bulić hajs na pikseolowe koniki. Stwierdziłam jednak, że w końcu lepszy rydz niż nic i że przecież mogę ją równie dobrze po osiągnięciu 5 lvl'a wywalić.
Oczywiście teraz wiem, że niesamowicie się myliłam.

Także wchodząc do gry i mrużąc oczy przed oślepiającym różem i dziwnym kotem na płocie nie miałam zbyt uradowanej miny.

Stworzyłam postać. Pamiętam, że wybrałam długie blond włosy i ten straszny, okropnie brzydki makijaż z dziwnym pieprzykiem. Do teraz się tego wstydzę. Zostało mi tylko wybranie imienia i nazwiska. Wybór padł na imię Lydia. Pamiętam, że wtedy miałam hopla na punkcie oglądania seriali. Jednym z nich był Teen Wolf, gdzie jedną z bohaterek jest właśnie Lydia. Pierwszy człon nazwiska wybrałam na chybił trafił, natomiast drugi związałam z żeglarstwem, które uprawiam od dziecka. Lake znaczy jezioro, więc pasowało :D

Tak właśnie powstała Łydka. 

Kolejnym krokiem było stworzenie swojego konia. Jego wygląd mnie przeraził - wyłupiaste oczy, dziwne ruchy... Kosmita, pomyślałam.

Jak już wspominałam - uwielbiam czarny kolor, dlatego wybór maści i grzywy mojego startowca nie był trudny. Imię powstało z połączenia Dark (ciemny) oraz Star (gwiazda).

Weszłam do gry. Byłam typowym bobem, jak każdy. Latałam gdzie popadnie, sporadycznie robiąc zadania. Po zdobyciu 5 poziomu postanowiłam kupić SR. Przyznam, że już wtedy gra mnie bardzo wciągnęła. Zakupiłam Star Rider'a na 3 miesiące i zaczęłam prawdziwie grać. Przez większość czasu nadal byłam trochę zdezorientowana, nie wiedziałam jak dojechać do ujeżdżalni (próbowałam przeskoczyć nad ogrodzeniem ogrodu w Winnicy ;-;), ani czym są staty. Powoli uczyłam się wszystkiego o SSO.

Przygodę z pierwszymi klubami zaczęłam około 9 poziomu. Wtedy to dołączyłam do klubu, którego nazwy kompletnie nie pamiętam. Niestety, na drugi dzień właścicielka postanowiła go usunąć, także moja kariera jako klubowiczki nie była zbyt długa. 
Około 11 lvl'a postanowiłam ponownie spróbować. Jak rasowy bobek napisałam na globalu, stoją w Miasteczku Srebrnej Polany, że chcę dołączyć do aktywnego klubu. Szybko dostałam zaproszenie do Equestrain Hawks, który prowadziła Vivien Starnose. Był to mój pierwszy prawdziwy klub, w którym spędziłam około miesiąca. W tym czasie mocno zaprzyjaźniłam się z Vivien, z którą do tej pory utrzymuję dobry kontakt. Po jakimś czasie coś się zepsuło i postanowiłam odejść. 
Miałam 15 lvl i dopiero co odblokowane DUD oraz DZW, kiedy dołączyłam do Evil Titans.
Był to klub wtedy bardzo znany i aktywny na Miodku. Byłam w nim sporo czasu, lecz z przyczyn prywatnych postanowiłam odejść. Zaraz po tym kupiłam Life Time.
Moim kolejnym krokiem było przeniesienie się na Lasek i dołączenie do lubu Opal Hearts. Byłam już wtedy po wbiciu 16 lvl. Klub był przeznaczony dla starszych graczy, więc szybko się w  nim odnalazłam.
Niestety właścicielka przestała wchodzić na grę z powodu zbyt dużych lagów. Wtedy właśnie przeniosłam się z powrotem na Miodek, gdzie ponownie dołączyłam do ET. Nie był to jednak już ten sam klub, co kiedyś, więc przeniosłam się do Valedale Eagles. Klub prowadzony był przez moją znajomą, Athenę Starsmith. VE to klub, który wspominam bardzo dobrze. Poznałam w nim wiele wspaniałych osób, z niektórymi kontakt utrzymuję do dziś, a niektóre nawet dołączyły do Frost Hearts. Spędziłam tam ponad dwa miesiące, grając z dziewczynami z tamtego klubu. 
Po odejściu z VE dołączyłam do klubu znanej mi blogerki, Lany Hawkson - Shadow Jokers.
To właśnie tam poznałam wszystkie bliskie mi osoby, z którymi się teraz przyjaźnię. 
Po dwóch miesiącach wspólnego bycia w SJ, razem z paroma dziewczynami postanowiłyśmy odejść. Sylvie, która najbardziej się do tego nadawała, założyła Frost Hearts.
I chociaż wiele razy ciągłe dołączanie do nowych klubów było dla mnie uciążliwe i męczące, to wiem, że było warto. Kto wie, jak potoczyła by się moja klubowa kariera, gdybym wybierała inaczej.

Pamiętam, że gdy jeszcze byłam bobkiem moim marzeniem było posiadanie Tinkera. W tych koniach jest coś takiego, że każdy nowy gracz o nim marzy. Przez parę poziomów zastanawiałam się nad jego kupnem, aż w końcu dowiedziałam się, że w grze istnieją konie z nowymi animacjami. Był to dla mnie, zwykłego boba z Murland, szok. Po dołączeniu do EH kupiłam Morgana z Jodłowego Gaju, maści cremello. Był moim pierwszy kupionym koniem, który zastąpił kanciastego startowca. I chociaż teraz już na nim nie jeżdżę, to nadal miło go wspominam.
Kolejnym koniem na mojej liście był siwy Shire z Wyspy Padok. Uwielbiałam te wielkoludy, a ta maść była inna niż wszystkie. Taka oryginalna. Bardzo długo był on moim ulubionym koniem, na którym jeździłam dosłownie wszędzie. 

Lecz, tak naprawdę, co lubię najbardziej w Star Stable?

Zdecydowanie otwarty świat. Jest tyle możliwości co do tego, gdzie pojechać. Możesz robić co tylko ci się żywnie podoba, niekoniecznie podążając wytyczoną ścieżką zadań. Dodatkowo możliwość poznawania nowych ludzi i to, że widzisz ich wszystkich naokoło siebie. No i oczywiście niebanalna historia, która co prawda idzie naprzód baaardzo powoli.

I szczerze? Instalując tą grę rok temu nie spodziewałam się, że wytrwam z nią cały ten czas. Nie sądziłam, że założę o niej bloga i poznam tylu wspaniałych ludzi :)

Czas teraz na posumowanie tego roku!

Przez cały rok

wbiłam prawie 19 poziomów
zdobyłam 61275 PD z zadań
kupiłam 33 konie
z czego wytrenowałam (nie sama :P) 21
moje wszystkie konie mają 745 360 PD
wydałam około 61 076 Star Coins (wow, sporo)
przeżyłam 52 środowe aktualizacje
wygrałam 53 rozety z mistrzostw
15 razy zmieniałam fryzurę
byłam w 10 klubach
znalazłam wszystkie 89 gwiazdek
5 razy zmieniałam stajnię macierzystą
wbiłam 153 525 punktów reputacji
26 razy zrobiłam zadania z Targu Koni...
oraz przeżyłam wiele wspaniałych przygód i poznałam mnóstwo świetnych ludzi!


8 komentarzy:

  1. SUPER POST nie spodziewałam się, ze grasz rok tak jak ja :D wow ja w sumie gram od lutego i mam już połowę poziomu 18 :O Wow chyba jakiś cud u mnie xd Bardzo lubię cię czytać B)
    I mam pytanie czy mogłabym skopiować te twoje podsumowanie? Tylko odpowiedzi by dotyczyły mnie :) Proszę o pilną odpowiedź
    /Ama

    OdpowiedzUsuń
  2. Lydia, sama chciałam na moją rocznicę grania zrobic takie podsumowanie, ale jak zobaczyłam je i Ciebie to pisałam do tego posta linka. Nie jesteś zła, że się nie spytałam? Jeśli nie chcesz żeby było na moim blogu to mogę je usunąć, w końcu Ty je pierwsza wykorzystalas

    OdpowiedzUsuń

Każdy może mieć swoje własne zdanie - to normalne. Ludzie są różni i każdy ma swoją opinię, gust i odczucia. Ważne jest, aby umieć to wszystko wyrazić w kulturalny sposób. Mam nadzieję, że właśnie takie będą Wasze komentarze - że będziecie w kulturalny, nie uwłaczający nikomu sposób komentować posty na tym blogu. Nikt nie lubi być wyzywany czy obrażany.
Trzeba tylko znaleźć różnicę między hejtem, a konstrutywną krytyką :)
Pozdrawiam, Łydka